czwartek, 4 lutego 2016

byłam w Warszawie...

coraz bardziej lubię Warszawę. Kiedyś, jakieś 20-30 lat temu "uciekałam" do niej, albo do Krakowa, Białegostoku, Zakopanego, Gdańska, Torunia... wsiadałam w pierwszy lepszy pociąg i wysiadałam gdzieś... czułam się wolna. I co z tego, że dworzec był ponury? Szłam pieszo do Łazienek, na Nowym Świat, albo starówkę, paliłam papierosy... oddychałam. Wpadałam na jakiś koncert albo do teatru, albo siedziałam pod Zygmuntem i czekałam... na pociąg. Było mi dobrze.
Teraz mam w Warszawie przyjaciół, ciepłe, jasne miejsca, gdzie zawsze mogę się zatrzymać. Wyspać. Wypić kawę... Nie muszę uciekać.
Miejsce czynią ludzie... coraz bardziej lubię Warszawę :)

Nowy Świat, gdzieś przy ulicy jest kafejka,w której podają herbatę z cudownymi owocami, a kod do toalety to 123#, haha, naprawdę!

kawa do łóżka, a śniadanie... chciałam iść rano po bułeczki. Lubię dla przyjaciół chodzić po bułki, ale zanim wstałam, to najpierw dostałam kawę do łóżka, a potem bułeczki z masłem prosto z piekarnika... raj.


spacer po Nowym Świecie i selfie w bombce jak w mydlanej bańce...

tę zupę zrobiłam sama, jednym palcem i jest ona z cukinii :)

do obiadu czerwone wino... raj
miejsce czynią ludzie - dziękuję za cudny czas :)



Brak komentarzy: